Ta historia pokazuje, że nie można tracić nadziei!
31 lipca Rudasek był ze swoją panią u weterynarza, kiedy stamtąd wychodzili był na smyczy i w kontenerku. Wtedy wydarzyła się tragedia, bo puściło zamykanie kontenera, kot wystraszył się i uciekł. W nieznanym terenie, z wieloma ogrodami, ze smyczą, która mogła się zahaczyć…
Nie pomogły ogłoszenia na fb, ogłoszenia papierowe, poszukiwanie i nawoływanie. Nie było ani jednego telefonu w tej sprawie… Rudasek po prostu zapadł się pod ziemię. Opiekunka miała jak najgorsze przeczucia .
Aż nagle dziś, po dziewięciu dniach chłopak wrócił do domu. Jakby nigdy nic. W dobrym stanie. Przebył prawie 3 kilometry. Cud, po prostu cud.
Nie miał smyczy, ani obroży – albo ją zerwał, co jest mało prawdopodobne, albo ktoś go z nich uwolnił. Tego już się pewnie nie dowiemy.
Najważniejsze jednak, że wrócił cały i zdrowy! I oby takie przygody go już nie spotykały.