Społeczni Opiekunowie: Historia Ewy

„Staram się nauczyć moich wychowanków przede wszystkim szacunku do świata przyrody i miłości do zwierząt”

Historia Ewy

„Mam 57 lat, od zawsze kochałam przyrodę. Moi Rodzice wpoili mi miłość do otaczającego świata i szacunek do każdej żywej istoty. Boli mnie bardzo każdy przejaw okrucieństwa w stosunku do zwierząt, które są bezbronne.

W domu od dziecka obok mnie zawsze były małe zwierzęta, a wakacje spędzałam często u znajomych na wsi, gdzie w gospodarstwie było ich bardzo dużo.

Jestem nauczycielem, dlatego staram się również nauczyć moich wychowanków przede wszystkim szacunku do świata przyrody i miłości do zwierząt. Moi obecni wychowankowie, tegoroczni maturzyści, zamiast kupować sobie wzajemnie prezenty na Boże Narodzenie, kupowali karmę dla bezdomnych zwierząt.

Zwierzęta towarzyszyły mi do zawsze. Po śmierci Doris, pieska adoptowanego ze schroniska, nie wytrzymałam długo bez zwierząt. Ponad siedem lat temu, adoptowałam kotkę, której „hodowca” postanowił się pozbyć (chciał ją uśpić), ponieważ okazała się niewymiarowa – urodziła się z za krótkim ogonkiem. Pokochałam ją całym sercem.

Jak się zaczęła moja przygoda z dokarmianiem kotów wolnożyjących a przy okazji jeży? Kilka lat temu, pod blokiem, w którym mieszkam zaczął pojawiać się kot. Nie dał się złapać, zatem postanowiłam zacząć go dokarmiać. Wystawiłam miseczki z jedzeniem i wodą oraz prowizoryczną budkę do spania, która potem zastąpiłam otrzymaną od Stowarzyszenia budką ze styropianu.

Pewnej mroźnej nocy, wracając z uroczystości rodzinnej, udało mi się go złapać. Następnego dnia pojechałam na wizytę do weterynarza, gdzie umówiłam kota na kastrację. W międzyczasie udało mi się znaleźć opiekuna dla Orsa, bo takie dałam mu imię.

Jedzenie po blokiem nadal wystawiam, ponieważ korzystają z niego inne koty, jak i całe rodziny jeży.

Spotykam się niestety z niezrozumieniem i aktami wandalizmu. W ubiegłym roku, we wrześniu, budka wraz z całym wyposażeniem zniknęła, a kamionkowe miseczki zostały rozbite na drobny mak o betonowy płot.

W tym roku już dwukrotnie zdemolowano budkę i wyrzucono miseczki, o czym pisałam na Facebooku. Nie zniechęca mnie to jednak, tylko rani i przynosi głęboką refleksję nad stanem empatii do zwierząt w polskim społeczeństwie.

Dokarmiam również ptaki, które są moją wielką pasją. Nie spocznę, dopóki mi sił i środków starczy, aby pomagać moim mniejszym braciom, jak św. Franciszek nazywał wszelkie stworzenia.”

***
Zdjęcie: Pixabay