Zenek przez długi czas żył na wolności – i to życie sobie cenił. Nie znał innego. Był wolnym duchem, choć przez kilka lat miał właściciela. Właściciela, nie opiekuna – bo opieki w tym było niewiele.
Gdy tamten człowiek wyjechał, pozostawiając Zenka samemu sobie, ktoś inny wziął za niego odpowiedzialność. Karolina – która już wcześniej go dokarmiała – stała się jego prawdziwą opiekunką. I wtedy nadszedł dla Zenka lepszy czas.
Po raz pierwszy ktoś troszczył się o niego naprawdę. Miał pełną miskę, ciepłe miejsce, gdy było trzeba – wizytę u weterynarza. Ostrowskie Stowarzyszenie Miłośników Zwierząt pokrywało koszty leczenia i żywienia, ale to Karolina była tą, która dawała mu codzienną troskę i miłość. Może po raz pierwszy w życiu poczuł, co to znaczy być zaopiekowanym.
Kilka miesięcy temu Zenek zniknął. Przepadł bez śladu. Szukaliśmy go, ale wszystko wskazywało na najgorsze. A potem nagle się odnalazł – skrajnie wycieńczony. Natychmiast trafił do lecznicy, a potem już nie wrócił na wolność, zamieszkał w domu Karoliny.
Rozpoczęła się walka o jego życie. Walka nierówna. Kiedy udało się ustabilizować serce, zaczęły odmawiać posłuszeństwa nerki. Jego organizm stopniowo gasł, aż w końcu powiedział: „dość”.
Zenek odszedł. Ale teraz znów jest wolny. Już nic go nie boli, nic go nie ogranicza. Może biegać, gdzie tylko chce – za Tęczowym Mostem albo po prostu wylegiwać się w słoneczku.
Żegnaj, przyjacielu . Do zobaczenia kiedyś, po drugiej stronie
.
