Konkurs – nagrodzone opowiadanie: Julita Śródkowska

Julita Śródkowska

O piątym członku czteroosobowej rodziny 

Raja (suczka rasy labrador) pojawiła się w naszym domu siedem lat temu, jako spełnienie marzenia mojej, wówczas siedemnastoletniej, córki. Wtedy nie wiedziałam jeszcze ile zmian wniesie w nasze życie ta mała, biszkoptowa kuleczka.
Pewnie nigdy nie zgodziłabym się na zwierzaka w domu, gdyby nie pewne okoliczności, otóż czułam, że moja nastoletnia córka bardzo się od nas oddala, zamyka się przed nami psychicznie i fizycznie (w swoim pokoju), izoluje się od rówieśników, że tracimy z nią kontakt. Wymarzony pies miał być impulsem do ponownego zbliżenia się. Raja w 100% spełniła swoje zadanie, przewracając jednocześnie do góry nogami nasz cały, dotychczasowy tryb życia J .

Od pierwszego momentu mimo mnóstwa kłopotów (dziś z sympatią wspominam to ciągłe bieganie po domu ze ścierką, cuchnące „niespodzianki” w różnych miejscach mieszkania, poszarpane dywany, wybaczyłam nawet pogryzione, nowiutkie szpilki J ), wniosła do naszej rodziny radość i ożywienie. I tak zaczęliśmy się wzajemnie uczyć i wychowywać, my – języka i psiej osobowości, a Raja – ludzkich zwyczajów.

Pierwsza lekcja otrzymana od mojej suczki, dotyczyła brania odpowiedzialności za swoje decyzje i kontaktowania się ze swoimi emocjami. Pies (zwłaszcza szczeniak) jest nieprzewidywalny i pochłania dużo czasu, często potrzebuje opieki w najmniej odpowiednich dla człowieka momentach, co budzi złość i irytację,  tak też było ze mną. Trwało to do chwili, gdy uświadomiłam sobie, że to nie wina zwierzęcia, że ma żywiołowy temperament i zwyczajne potrzeby fizjologiczne, błąd tkwił we mnie. Zgoda na psa niesie ze sobą określone obowiązki i konsekwencje, które powinnam uwzględnić w swoim porządku dnia, nauczyłam się więc elastycznie dysponować czasem, a spacery traktować jako chwile relaksu i przyjemności.

Raja nauczyła mnie uważności i wrażliwości w obcowaniu z naturą i otoczeniem. Dzięki niej odkryłam jak przepięknie o poranku wyglądają diamenty rosy na gałązkach drzew, jak radosny może być jesienny deszcz, poczułam harmonię płynącą z rozgwieżdżonego nieba w mroźną noc. Mój pies sprawił, że zakochałam się w przyrodzie, odkryłam uroczą magię natury, życie zwolniło tempo, a świat nabrał kolorytu.

Często słyszymy stwierdzenie „traktować kogoś jak psa”, które zazwyczaj ma negatywne konotacje . Tak jest przeważnie, ale nie u mnie w domu! Wielokrotnie śmiałam się do mojego męża, że chciałabym, żeby przemawiał do mnie tak czule, jak mówi do Rai (i tak się stało J ) . Obecność Rai sprawiła, że rozkwitł nasz język miłości ! Język, którego używaliśmy w stosunku do psa, uszlachetnił naszą rodzinną, międzyludzką komunikację. Za pośrednictwem suczki nauczyliśmy się werbalnie wyrażać nasze uczucia i potrzeby, staliśmy się bardziej otwarci i uważni na otoczenie i siebie nawzajem, poznaliśmy czym jest bezwarunkowa przyjaźń i miłość – bezcenna zdobycz !!!

Po siedmiu latach wspólnego obcowania, mogłabym długo wymieniać pozytywne zmiany, jakie nastały w naszej rodzinie po pojawieniu się w niej Rai, ale wszystko sprowadza się do głównego stwierdzenia: W NASZYM DOMU MIESZKA MIŁOŚĆ.

Julita Srodkowska