Mówią, że wszystko dzieje się po coś. Ale jak znaleźć sens w cierpieniu niewinnego zwierzęcia? Goldi, skrzywdzony, porzucony i pozostawiony na pastwę losu, doświadczył w swoim życiu więcej bólu, niż ktokolwiek powinien. Jego historia łamie serce… ale jej zakończenie przywraca wiarę w ludzi i miłość.
Dziś oddajemy głos wyjątkowej osobie – Pani Patrycji, która otworzyła przed Goldim swoje serce i dom. To ona najlepiej opowie, jak wyglądała jego droga od bólu do szczęścia.
Dzięki wsparciu Ostrowskie Stowarzyszenia Ostrowskie Stowarzyszenie Miłośników Zwierząt, Goldi otrzymał szansę na nowe życie – sfinansowaliśmy jego leczenie, operację i kastrację. Ale to dzięki miłości i trosce Pani Patrycji Goldi w końcu może czuć się bezpieczny i kochany.
Oddajemy głos Pani Patrycji:
„Wierzycie w przeznaczenie?
W to, że niektóre rzeczy muszą się wydarzyć, a każda okoliczność prowadzi nas do właściwej drogi?
Pamiętacie Goldiego ze Schronisko Ostrów, wtedy Gucia? Kilkumiesięczny szczeniak, skatowany przez „opiekuna” – zapchlony, zarobaczony, z połamanym pyszczkiem (żuchwa złamana w kilku miejscach). Według nich: „Wyliże się, samo się zagoi.” Trudno uwierzyć, że obok nas żyją tacy ludzie.
Zobaczyłam go na Facebooku. Był już pod opieką wspaniałych ludzi – lekarzy z lecznicy dr Kempy i Ostrowskiego Stowarzyszenia Miłośników Zwierząt, które finansowało leczenie. Mijał miesiąc, a ja wciąż o nim myślałam. W końcu znów natknęłam się na jego zdjęcie i napisałam do pani Pauliny. Nie odpisała od razu.
Dwie godziny później spotkałam ją w sklepie, w którym niemal nigdy nie bywam. Przypadek? Nie sądzę!
Tego samego dnia pojechałam do lecznicy. Goldi miał druty w żuchwie, jedna rana wciąż się sączyła. Przez dwa tygodnie walczyliśmy o jego zdrowie. Był kochany i dzielny, ale przerażony – bał się dotyku, dźwięków, w nocy panikował. Uczył się spokoju i bezpieczeństwa. Bardzo pomogła mu nasza suczka, Summer.
A przecież powinien biegać, gryźć zabawki, cieszyć się dzieciństwem… Tymczasem nigdy wcześniej żadnej nie miał. Gdy dostał pierwsze, chował je w klatce kennelowej – jakby bał się, że ktoś mu je odbierze.
A potem przyszedł ten wieczór.
Goldi wył z bólu. Płakaliśmy razem z nim. Na szczęście przyjaciel, lekarz z przychodni Labek, pomógł mu natychmiast.
Rano kolejna operacja – druty wrastały w kość tak mocno, że jednego nie dało się usunąć. Goldi ma go do dziś.
Kiedy wydawało się, że najgorsze minęło, pojawiło się popuszczanie moczu, krew… Badania wykazały, że to reakcja organizmu na stres – paradoksalnie wtedy, gdy wreszcie mógł odetchnąć. Potem kastracja – znów dzięki pomocy Ostrowskiego Stowarzyszenia Miłośników Zwierząt.
A dziś?
Goldi jest wyjątkowy. Ostrożny, ale pełen miłości. Kocha piłki i gonitwy. W naszym domu jest jedynym chłopakiem – obok dwóch psich sióstr i kota. Jest jak starszy brat dla szczeniaka – do zabawy, nauki (nie zawsze dobrej). W nocy wtula się delikatnie, zawsze gdzieś obok.
Jego wada zgryzu nie przeszkadza mu w życiu, choć czeka go kolejna sanacja jamy ustnej. Nie wszyscy go rozumieją – oceniają jego reakcje, nie znając jego historii. A przecież pierwsze miesiące życia znał tylko ból i ciasną przestrzeń. Prawdziwe życie zaczął poznawać dopiero jako nastolatek.
Dziś jest psem, który świetnie rozumie sygnały innych, jeśli tylko damy mu czas i poczucie bezpieczeństwa.
Możecie go czasem zobaczyć na moim profilu „zwierzopatka” na Instagramie.
Na koniec – dziękuję Ostrowskiemu Stowarzyszeniu Miłośników Zwierząt za finansowanie operacji i leczenia. Bez Was Goldi nie miałby szans na nowe życie. Dziękuję również dr Kempie i całemu zespołowi lecznicy. Dzięki Wam dziś biega, bawi się i po prostu jest szczęśliwym psem.”
