Odszedł Dropsik 😥

Są zwierzęta, których wszędzie pełno i zapadają w pamięć. Dropsik należał do tych niepozornych. Nawet w schronisku był taki niezauważalny. A jednak wypatrzyli go wolontariusze i szukali dla niego pomocy.

Do DT miał trafić na 2-3 tygodnie, tylko na okres rekonwalescencji po zabiegu. Został do końca swoich dni.

Zabieg, który – mieliśmy nadzieję – da Mu szansę na nowe życie, pokazał, że Jego czas się kończy 🥺. I można było Mu pomóc jedynie finansując leczenie paliatywne…

Dropsik żył cichutko, ale chcemy, żeby i On został zauważony, bo dla nas był ważny.

Dziękujemy Pani Marii, która dała Mu dom i była z Nim do końca, opiekując się Nim każdego dnia 💙. Dziękujemy wolontariuszom, którym los Dropsika nie był obojętny 💙.

Mamy nadzieję, że teraz, za Tęczowym Mostem, biega szczęśliwy, bez bólu.

Pani Maria pisze:
„Dropsika przywiozła do mnie z Azylu 16 grudnia Pani Wiesia. Z zapasem karmy i antybiotykami do regularnego podawania. Miał być dwa tygodnie…

Zaczęliśmy od kąpieli i czesania u psiego fryzjera i dokładnej diagnozy jego stanu zdrowia. Sytuacja okazała się gorsza niż na początku myśleliśmy. Ropień na szyi okazał się zaawansowanym nowotworem gardła z przerzutami na płuca. Szybka operacja i leczenie w zasadzie od początku paliatywne. Wszystkie koszty operacji i opieki weterynaryjnej postanowiło pokryć Ostrowskie Stowarzyszenie Miłośników Zwierząt ❤️. Jedzenie dostarczali wolontariusze, a częściowo także OSMZ.

Dropsik został ze mną do końca, prawie cztery miesiące i przez ten krótki czas pokazał jaki jest cudowny. Gdy odchodził kochałam go tak jakby był ze mną przynajmniej cztery lata.

Kochał wszystkie zwierzaki, merdał ogonkiem i z każdym chciał się bawić. Gdy drugi piesek nie chciał jego towarzystwa, spokojnie odchodził. Nie szczekał, nie biegał jak szalony wzdłuż ogrodzenia za innymi psami.

Ludzi kochał przede wszystkim. Tulił się do rąk i nóg, spokojnie, nienachalnie prosił o miłość, o głaski. Podchodził, opuszczał główkę i czekał… Nie zjadł posiłku jeśli się go nie pogłaskało i zachęciło do jedzenia. Ładnie chodził na smyczy , mógł chodzić nawet bez niej, bo tak blisko trzymam się człowieka, był posłuszny, podawał łapkę, znał kilka komend, lubił wykonywać polecenia.❤️

Chciał żyć i dzielnie walczył z chorobą.
Jednak nowotwór okazał się silniejszy.

Odszedł w Wielki Piątek, otoczony miłością, głaskany do ostatniego oddechu.

Serce pękło mi na tysiąc kawałków. Nie tak miało być…

Żegnaj Dropsiku, cudowny piesku 🖤😢. Wiesz, że byłeś mój, miałeś swojego człowieka 🤗. Teraz już nic cię nie boli. Biegaj szczęśliwy w psim niebie 🌈.”