To kot wolno żyjący na terenie naszego miasta. On i stado, w którym żyje jest regularnie dokarmiane przez społecznych opiekunów. Wszystkie zwierzęta ze stada przeszły zabieg kastracji, większość ze środków miejskich. Jednak takie koty także chorują i to częściej niż takie domowe… Co wtedy?
Na pewno muszą trafić do weterynarza i zostać przebadane i leczone. To tyle teorii.
Jak myślicie, czy łatwo złapać takiego kota? Odpowiemy: nie, zwykle nie jest to proste. A kiedy trzeba wdrożyć leczenie i regularnie podawać leki, jaka jest szansa na wyłapywanie go dzień po dniu lub podawanie temu jednemu w stadzie, leków? Łagodnie mówiąc niewielka…
Jaką ma wobec tego szansę na leczenie, wyleczenie, przeżycie?
Ten kot znalazł ratunek jest leczony (na koszt stowarzyszenia, bo środki miejskie już się skończyły) i ma zapewniony DT na czas leczenia. Niestety nie jest to norma, bo takich domów tymczasowych jest niewiele.
Kociarnia, taka z prawdziwego zdarzenia to szansa dla kotów na wyleczenie i przeżycie. Dlaczego z taką niecierpliwością czekamy na dobre zmiany w schronisku.
A tymczasem trzymajcie kciuki za chłopaka!